Temat: Słownictwo

 

Słownictwo – jedno z najważniejszych narzędzi pisarza. Bez niego nie byłoby zdań, akapitów, książek. Stephen King pisze:

„Umieśćcie słownictwo na najwyższej półce skrzynki z narzędziami i nie starajcie się na siłę go ulepszać (oczywiście będziecie je rozwijać, czytając… ale o tym potem). Jedną z najgorszych rzeczy, jaką możecie zrobić podczas pisania, jest silenie się na ozdobne słownictwo, poszukiwanie długich słów, bo wstydzicie się użyć krótszych, zupełnie jakbyście stroili domowe zwierzątko w wieczorowe ciuchy. (…) Pamiętajcie, że w wypadku słownictwa podstawowa zasada brzmi: użyj pierwszego słowa, które przyjdzie Ci do głowy, jeśli tylko jest barwne i stosowne. Gdy zaczniecie się wahać i rozmyślać, w końcu wymyślicie kolejne słowo – oczywiście, że tak, zawsze istnieje jakieś inne słowo – najpewniej jednak będzie ono gorsze niż poprzednie lub nie wyrazi dokładnie tego, o co Wam chodzi”*.

Bardzo nam się te słowa spodobały. Nam, czyli uczestniczkom spotkań Kawiarni LiterackiejWirtualnej Kawiarni Literackiej. Nie – nie zamierzam relacjonować obu tych warsztatów. Wydaje mi się to bezcelowe. Wolę, abyście sami, czytając słowa Kinga, wyciągnęli swoje wnioski i pobawili się, odkrywając możliwości języka. Dlatego proponuje Wam pewne

Ćwiczenie pisarskie:

W języku polskim jest dużo zwrotów, frazeologizmów, które mają charakter skostniałych metafor (przenośni). Skostniałych, gdyż nawet nie czujemy, że są one metaforami. A przecież mówiąc: „Coś nie styka”, nie myślimy o przewodach elektrycznych.

Zrób listę takich zwrotów, frazeologizmów o charakterze metaforycznym. Może to być: „zjeść trzy talerze zupy”, „mieć dziurę w głowie”, „myśleć o niebieskich migdałach”. A teraz wybierz jeden z tych zwrotów i napisz tekst, w którym go udosłownisz. Jak? Oto dwa przykłady (autorką obu jest uczestniczka spotkania Wirtualnej Kawiarni Literackiej – AliSS).

PÓJŚĆ PO ROZUM DO GŁOWY

footbridge-413682_640Poszłam po rozum do głowy. Chyba trzeba będzie go pętać na noc jak konia. Zwiał naprawdę daleko. Idę i idę, droga sucha, piaszczysta niesie mnie coraz dalej od domu, a rozumu, jak nie było, tak nie ma. Może poszedł w drugą stronę. A ja tu gonię wiatr i liście. Trzeba będzie zawrócić. Może wystarczy zawołać albo zagwizdać i sam wróci. Jak się przywołuje rozum? Pójdę jeszcze kawałek tą drogą, bo pogoda ładna, słoneczko grzeje, a bez rozumu jest mi jakby lżej i nic mnie nie gnębi, nie gniecie. W sumie czy on jest mi tak naprawdę potrzebny do szczęścia. Gdy tak idę, czuję się szczęśliwa, więc po co go szukam? Nie wiem, przecież zgubiłam swój rozum :-).

AliSS

MIEĆ DZIURĘ W GŁOWIE

Odkryłam ją dziś rano. Zastanawiałam się właśnie… i nagle zapomniałam, co ja właściwie chciałam. Tak po prostu. Przerażona pobiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. W miejscu, gdzie ewentualnie mogłoby znajdować się trzecie oko (ewentualnie, bo nie przewiduję rozmnażania oczu w najbliższym czasie), uśmiechała się do mnie wirująca głęboka czerń w kształcie półksiężyca. Dziura nie była duża, ale sprawiała wrażenie bezdennie głębokiej. „Boże! – pomyślałam. – Nie wiedziałam, że mam taką przepastną głowę”.

Postanowiłam zajrzeć do środka. Może wewnątrz nie jest tak przeraźliwie pusto. Może tylko z zewnątrz tak źle to wygląda. Wspięłam się na ramię, chwyciłam brodę. Zdenerwowane, spocone palce ślizgały się po skórze. W końcu jednak udało mi się znaleźć mocny chwyt i podciągnąć na rękach. Jeszcze tylko krzywizna nosa do pokonania i stanęłam na krawędzi ziejącej mrokiem jamy. Dobrze, że wzięłam ze sobą czołówkę i sprzęt. Inaczej ta wyprawa nie miałaby sensu. Tylko o co zaczepić linę? Nie wejdę tam bez asekuracji. Nie ma mowy. Na krawędzi dziury znalazłam porzuconą i nieco już zmumifikowaną myśl. Korzenie ma solidne, więc może się przyda. Na miękkich nogach wkroczyłam do środka. Ciemność natychmiast owinęła się zachłannie wokół mnie. Przydusiła światło latarki, uświadamiając mi, jak przestronne jest wnętrze mojej głowy. Gdzieś cierpliwie kapała woda, budząc niechętne, zaspane echo. Jak tu pusto. Jakiż kataklizm wymiótł stąd wszystko do czysta? Gdzie się podział gwar i różnobarwność życia tutejszych mieszkańców, które tak często docierały do mnie w postaci obrazów, zapachów, uczuć czy idei? Wszyscy wyginęli w jednej chwili?

Zdecydowałam, że nie ma sensu brnąć dalej, w głąb nieznanego mi wymiaru mojego własnego umysłu. Zrobiłam krok w tył, gotowa uciec stąd jak najszybciej. I wtedy usłyszałam szelest. Jakby miliony skrzydeł poruszyły się jednocześnie. Tak! Jednak jest tu życie!!! Zasnęło tylko na chwilę, zmęczone zapewne codzienną gonitwą. Odetchnęłam z ulgą. Mogłam już wrócić do siebie. To tylko przejściowy kryzys. Nic poważnego. Otwór zszyje się, zaklei albo sam się zasklepi. Będzie dobrze. A ja postaram się bardziej dbać o małych mieszkańców mojej nieustannie przemęczonej głowy.

AliSS

* Źródło cytatu: S. King, Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, tł. Paulina Braiter, Warszawa 2008, s. 93-94.

Jakie refleksje budzą w Was słowa Kinga? Czy macie swój sposób na wzbogacanie słownictwa? Jak Wam poszło ćwiczenie ze skostniałą metaforą? Zapraszam do dyskusji.

Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisaniaPs. Polecam książkę „Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania”.

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

2 odpowiedzi do “Temat: Słownictwo”

  1. Oba przyklady sa swietnie napisane, chetnie siegnelabym po ksiazke w tym stylu. Lubie poczucie humoru w opowiadaniu i ciekawe skojarzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *