W pisaniu najbardziej przydatna jest cierpliwość – rozmowa z Ewą Mają Maćkowiak

Krystyna Bezubik: Ewo, kilka miesięcy temu ukazała się Twoja debiutancka powieść „Na koniec świata”. Jak się czujesz jako pisarka z własną publikacją.

Ewa Maja Maćkowiak: Tak, kilka miesięcy temu i to dokładnie w dniu ślubu mojego syna. Cieszę się, tym bardziej, że to właśnie młodym dedykowałam książkę. Miałam tego dnia podwójne świętowanie.

 Jak się czuję, jako pisarka? Szczerze?  Chyba się nie czuję, a już z pewnością nie użyłabym teraz  (albo jeszcze) słowa pisarka. Powiedziałabym autorka. Autorka, bo pisarkę, gdzieś z tyłu głowy kojarzy się z kimś wielkim, niedoścignionym, nieosiągalnym… Może, kiedy na koncie będzie więcej publikacji (a zapowiada się), ośmielę się tak siebie nazwać.
Choć, jak to mówią przyjaciele: „Napisałaś książkę? Tak. Więc jesteś pisarką”.  Jestem, nie jestem, książka z całą pewnością jest, choć jeszcze to dla mnie „dziwne”. Miłe memu sercu, ale dziwne odczucie J  – radość miesza z niedowierzaniem…

KB: Komu byś poleciła „Na koniec świata”?

EMM: Komu? Powiem tak. Mam pięćdziesiąt lat i nie zawaha(ła)m się ich użyć. A to oznacza, że jest to książka, która skierowana jest do każdego, kto myśli, że już za późno na spełnianie marzeń. A ja wiem, że marzenia nie mają terminu ważności, czego ta książka jest dowodem. Moje się spełniło (a jak wiesz, właśnie to było moim wieeelkim marzeniem, napisać i wydać powieść).  Książkę poleciłabym też tym, którzy chcieliby pobyć, choć przez moment na końcu świata, a wiem, że niejedna osoba miała ochotę tam uciec…

KB: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

EMM: Dawno, dawno temu…. w epoce, kiedy jeszcze ludzie pisali do siebie listy, takie odręczne (tak, naprawdę, kiedyś tak było) pisałam listy, które z ledwością mieściły się w kopertach.  Uwielbiałam je pisać i troszkę żałuję, że odeszło to do lamusa. Ale cóż, trzeba iść z czasem, czy też jego duchem.  Opowiadania, dyktanda, to była dla mnie czysta przyjemność. I oczywista oczywistość, pamiętniki.  Słowem, ja po prostu, lubiłam i lubię pisać. A potem…? Potem przyszła miłość i to ona „odpaliła” we mnie słowa.  Popłynęły wierszem, potem wierszowanymi bajkami dla dzieci. Po nich były opowiadania (wysyłane na konkursy), aż wreszcie przyszła pora na dłuższą formę i tak powstała powieść.

KB: Obie wiemy, że „Na koniec świata” nie jest Twoją pierwszą powieścią. Przed nią były inne. Co byś doradziła takim osobom jak Ty – które piszą kolejne książki, ale nie są to jeszcze książki na poziomie wydawniczym? Jak utrzymać w sobie wiarę, że następna książka będzie już tą?

EMM: To prawda. Moja pierwsza powieść nosiła tytuł „Na łączach”. Byłam nią zachwycona. I nie chodzi o treść, bo jest do dopracowania, ale o to, że napisałam coś, co miało początek rozwinięcie i zakończenie i nie było to opowiadaniem (hihihi).  To mnie otworzyło (czytaj pobudziło apetyt) i napisałam następną i następną.  Dlaczego więc mam na koncie tylko jedną wydaną? Bo pozostałe, jak to ładnie ujęłaś, a raczej nie były na poziomie wydawniczym… 

Jak utrzymać wiarę?

Wiara jest potrzebna. W siebie w marzenia, ale… Cierpliwość, wytrwałość w ćwiczeniu warsztatu.  I… i tu będzie odpowiedź na następne pytanie.  Potrzebny jest także ktoś, kto pokaże kierunek, doda otuchy, czasem pociągnie za ucho, nauczy warsztatu.  Przeczyta tekst i podpowie jak pisać, żeby inni chcieli to czytać. I pewnie dlatego byłam…

KB: Byłaś uczestniczką kursu „Piszę, bo chcę”, brałaś udział w wielu moich warsztatach. Co dała Ci współpraca ze mną?

EMM: …uczestniczką w Twoich warsztatach, co dodało mi odwagi, i wiary w to, że „będą ze mnie ludzie”,  a tak na poważnie,  że moje pisanie ma potencjał.  I Twoje warsztaty poprowadziły mnie w tym kierunku.  I jeśli ktoś zaczyna przygodę z pisaniem, polecam pracę z fachowcem. Warsztat, „Piszę, bo chcę”, który prowadzi Krzysia, to właśnie program dla tych, którzy CHCĄ pisać.

Dziękuję i serdeczności zostawiam.  Ewa Maćkowiak.

KB: Trzymam kciuki za kolejną powieść.

Znajdź Ewę Maćkowiak na Facebooku: https://www.facebook.com/EwaMajaMackowiak.autor/

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *