Podążając za marzeniem

podążając za marzeniemPojawia się pewnego dnia. Najpierw niewielkie. Może tak maleńkie, że nawet go nie zauważasz. Chodzi za Tobą krok w krok. Czasami wciska się do kieszeni. Wręcz idealnie czuje się w torebce pomiędzy paczką chusteczek a pomadką. Za każdym razem, gdy sięgasz po coś, pcha się pod rękę z nadzieję, że je wyjmiesz. Czasami siada Ci na ramieniu i szepcze coś do ucha.

Ono – marzenie

Na początku myślisz, że go nie słyszysz i nie widzisz. Ale ono jest. Konsekwentnie Ci towarzyszy. Nawet gdy gubisz swoją drogę.

Wystarczy, że poświęcisz mu chwilę uwagi, a zaczyna rosnąć. Z nieopierzonego maleństwa staje się całkiem samodzielnym stworzeniem, które domaga się swoich praw. To ono sprawia, że pojawia się żal, gdy znowu skręcisz nie w tym kierunku. To ono sprawia, że czujesz dyskomfort, gdy sięgasz po coś, co nie jest Twoje.

Nie znam bardziej cierpliwego stworzenia niż marzenie. Potrafi przeczekać wszystko. Wybacza każdy niewłaściwy wybór.

Moje marzenie przyszło do mnie, gdy byłam dzieckiem

Ujawniło się jako zdanie: „Gdy dorosnę, będę pisarką”. I to ujawniło się bardzo oficjalnie, bo zapisałam je w zeszycie w ramach szkolnego wypracowania.

Od tej pory marzenie było blisko mnie. Czasami prosiłam, by sobie poszło. Niby mnie słuchało, ale i tak zawsze wracało z pragnieniem, by pisać. Ujawniło się w wierszach nastolatki, opowiadaniach studentki. To ono kazało mi brać udział w konkursach literackich i cieszyło się z każdego wyróżnienia. To ono namówiło mnie, bym jako studentka wzięła udział w konwersatorium dla osób piszących. Dzięki niemu napisałam pierwszą powieść „Dwadzieścia cztery”. To ono kazało mi na marginesie pracy doktorskiej pisać skrawki zdań i opowiadań, z których z czasem powstał tomik „Podróż”.

Nie, nie zawsze było idealnie

Nie zawsze nam było po drodze. Czasami ono wybierało jeden kierunek, a ja drugi. Czasami wspólnie skręcaliśmy w dłuższą drogę, bo proza życia. Niby ze mną się zgadzało, ale najczęściej – jak rozkapryszony dzieciak – chciało zająć całą przestrzeń. A ja, jako ta dorosła, tłumaczyłam mu: są rachunki do opłacenia; są kursantki, które potrzebują mojej uwagi. Niejedną poważną rozmowę przeprowadziliśmy na ten temat. Marzenie zawsze przyznawało mi rację, bo choć droga była nieco okrężna, okazała się bardzo malownicza i pełna przygód.

Pisanie jest jak seks. Krystyna BezubikOstatnio umówiłam się ze swoim marzeniem na kawę

Bardzo się zdziwiłam, widząc, jak dorosło. Zaczęło się inaczej ubierać, inaczej dobiera słowa i wyraźniej artykułuje swoje pragnienie. Już nie brzmi: „Będę pisarką”. Ono już wie, że jestem pisarką. A teraz chce, bym w pełni zagłębiła się w bycie pisarką i w pisanie. Po prostu pisanie.

Jakże jestem z niego dumna. Z tego, jak odważnie patrzy w przyszłość i ufa, że wybiorę właściwą drogę. Już wie, że każda droga, która prowadzi do celu, jest dobra.

PS Polecam e-book: „Pisanie jest jak seks. Wybór artykułów z bloga i newslettera…”

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

Jedna odpowiedź do “Podążając za marzeniem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *