– Dzisiaj pomówimy o dialogu; o tym jak napisać dialog. – Jakoś nie zauważyłam entuzjazmu na twarzach dziewczyn. Może dlatego, że w międzyczasie kelnerka podawała nam kawę, a na zewnątrz skulone postacie brodziły w rozmiękłym śniegu. A może powód był już całkiem inny. – Jak u was jest z pisaniem dialogu? – zapytałam, gdy już zostałyśmy same przy naszym stoliku.
– Dialog to podstawa – zaczęła Aleksandra. – Unikam jak ognia opisów. Wolę dialogi.
– Ja nie wiem. Nie mam doświadczenia – powiedziała Iza.
– A dla mnie dialogi są bardzo trudne – przyznała Ania. – Wolę tworzyć opisy niż dialogi.
– Nie jestem zaskoczona waszymi odpowiedziami. Tak właśnie jest z dialogami. Jedni je kochają, inni boją się ich panicznie… Tych drugich jest zdecydowanie więcej.
– Serio?
– Tak, Aleksandro. Dialog to dla wielu najtrudniejszy element tekstu literackiego. Moje kursantki często mówią, że mają problem z pisaniem dialogów. A bohaterowie muszą mówić. Okay. Może nie muszą, ale mówią. Może nie zawsze, ale często. Niewiele jest powieści, w których nie ma dialogów. Znacie powieść bez dialogów?
– Nic mi się nie przypomina – jako jedyna odpowiedziała Iza.
– Ja sobie w tej chwili też niczego nie przypominam – przyznałam się. – Oczywiście nie znaczy to, że takiej nie ma. W każdym razie napisanie dobrego dialogu dla wielu stanowi wyzwanie. Sama miewam z nim problemy. A na pewno miałam na początku swojej pisarskiej ścieżki. Gdy na zajęciach z kreatywnego pisania w czasie studiów pokazałam swoje opowiadania, dowiedziałem się, że są ciekawe, tylko dialogi mam sztuczne. Efekt – zaczęłam unikać pisania dialogów. (…)
– Skoro dialogi są takie trudne, po co je pisać?
– Właśnie, Aniu, po co? Może tym to wy mi powiecie? – Po ich minach widziałam, że nieszczególnie mają na to ochotę. Zamiast dialogu wychodził mi się coraz dłuższy monolog. – Warto pisać dialogi. Mają one swój konkretny cel i pełnią określone funkcje w tekście literackim. Prawie nigdy nie są przypadkową wymianą słów i zdań. Czemuś służą. Mają jakiś cel. Uzupełniają narrację. Posuwają akcję do przodu. Pozwalają lepiej poznać bohaterów, a także dowiedzieć się czegoś o świecie przedstawionym. Pozwalają bohaterom mówić ich własnym głosem. (..)
– Okay. Idziemy dalej. Jak, waszym zdaniem, uczyć się pisania dialogu?
– Czytać książki, obserwować, jak inni piszą.
– Tak Aniu, masz rację. Chociaż, moim zdaniem, pisanie dialogu zaczyna się od dobrego poznania bohatera. Jeżeli znasz swojego bohatera, potrafisz go ożywić, potrafisz sprawić, by zaczął mówić (por. McGerr 1996: 111). Najpierw poznajemy bohatera, tworzymy w swojej głowie (lub notatniku) jego historię, przeszłość, poznajemy jego motywację – a potem pozwalamy mu działać i mówić. Gdy znamy bohatera, wiemy, jak mówi. Inaczej będzie mówił zimny, małomówny drań. Inaczej korpulentny sąsiad. Inaczej heroina. Inaczej nastolatka. Każdy bohater może używać specyficznej konstrukcji zdań. Może mieć swoje powiedzonko, które w kółko powtarza. Może mieć dziwny akcent. Może nadużywać wulgaryzmów. Przypomnijcie sobie, jak mówili poszczególni bohaterowie, od Zagłoby zaczynając, na Hagridzie kończąc.
Dobrze, jak jeszcze uczyć się pisania dialogu? – pytanie skierowałam bardziej w przestrzeń, niż do dziewczyn. Przecież widziałam w ich oczach oczekiwanie, że podam im gotową receptę. Może recepty nie miałam, ale kilka podpowiedzi, tak. – Okej, skoro wy nie chcecie mówić… Po pierwsze: słuchajcie ludzi wokół siebie. Podpatrujcie, jak mówią. Czy mają swoje powiedzonka? Nadużywają jakichś słów (ja nagminnie powtarzam: „no cóż”)? Po drugie: można też zacząć od… oglądania filmów. W jednym z artykułów spotkałam się z taką sugestią (Gardner 1996: 54). Otóż dialog filmowy bardzo przypomina ten literacki, dlatego możecie włączyć sobie film, który już widziałyście, i zamiast skupiać się na akcji, słuchać uważnie, jak mówią postacie. A potem swoje obserwacje przenieść do dialogów literackich. Co wy na to?
– Podoba mi się – w głosie Ani usłyszałam entuzjazm. – W sumie to chyba nawet nie trzeba filmów oglądać. Przecież w Internecie są nagrania jakiś rozmów telefonicznych czy takich z ulicy. (…)
Fragment pochodzi z książki: K. Bezubik, Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania, Biłogoraj 2015, s. 168-178). Książka jest dostępna TUTAJ.
Ruszają zapisy na kurs „Piszę, bo chcę”.
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Nie piszę książki, tylko artykuły do magazynu (cykl Architekt radzi), zaczynam swojego bloga, napisałam e-booka i zastanawiam się nad książką. Nie używam też typowych dialogów, ale z drugiej strony w e-booku i częściowo na blogu mam takiego cichego bohatera, który zadanie mi pytania, jak coś zrobić, na co zwrócić uwagę. Zwłaszcza w e-booku tak było! Dopiero na te pytania odpowiadałam krótszym lub dłuższym tekstem. Nie wiem, jak nazwać taką „rozmowę”, ale w ten sposób mi się pisze dużo lepiej. Bohater określa jakąś potrzebę, a ja na nią odpowiadam. Do magazynu piszę per „my”, bo tak się przyjęło w Przeglądzie Piekarskim i Cukierniczym, lecz nawet tam pojawia mi się mój bohater, tylko w innej formie – znam już jego pytania i bolączki 🙂
Bardzo fajnie w formie dialogu przedstawiony temat – brawo!