Co z tego, że chronisz prywatność, jeśli każdy może zrobić Ci zdjęcie – rozmowa z Anną Valettą

pisać pod pseudonimem

Krystyna Bezubik: Od lat piszesz pod pseudonimem i bardzo chronisz swoją tożsamość, a równocześnie odniosłaś sukces jako autorka bloga skrywanepragnienia.pl. Co Twoim zdaniem jest najważniejsze w tworzeniu swojego wizerunku pod pseudonimem? Kiedy publikowanie pod pseudonimem twoim zdanie ma sens? Co możesz doradzić osobom, które chcą pisać pod pseudonimem?

Anna Valetta: Przyczyny dla których przyjmujemy pseudonim są najróżniejsze. Od chęci posiadania bardziej medialnego wizerunku – doskonałym przykładem są Czesława Gospodarek, Wojciech Basiura czy Demetria Guynes.  Ale też może to być kwestia ochrony prywatności – ten powód sprawdza się oczywiście najbardziej w przypadku osób, które tworzą obrazy, grafiki, muzykę czy też teksty.

Podstawą jest konsekwencja

Oczywiście wszystko zależne jest to od powodów i sposobu naszego działania.
Spójrzcie na mnie. Absolutnie nie wchodzą w grę żadne spotkania twarzą w twarz – oczywiście jest kilka wyjątków, ale są one potwierdzeniem żelaznej reguły. Pomijam sytuacje, że czasami spotykam się z osobami, które nie wiedzą, że ja to ja i wtedy robi się ciekawie. Słuchanie o sobie – na szczęście dotychczas były to pozytywne opinie, jest nie tylko urocze, ale ciężkie. Nie zliczę ileż razy gryzłam się w język i zastanawiałam, czy nie robię dziwnej miny i się przez to nie zdradzę.
Wszelkie spotkania online są równie interesujące – w przypadku webinariów po prostu wykorzystuję swój avatar. Czasem mam problem ze spotkaniem w małej grupie, gdzie wszyscy uczestnicy pokazują na kamerach swoje twarze. Wtedy zaraz na początku uprzedzam prowadzącą, że z mojej strony nie ma o tym absolutnie mowy i jeśli ona i inni uczestnicy nie wyrażą zgody na uroczy avatar to niestety rezygnuję. Jeszcze mi się to co prawda nie zdarzyło, ale jestem na taki scenariusz przygotowana.

Równie istotna jest autentyczność

Ja i mój pseudonim to nie Doktor Jekyll i pan Hyde. Jestem sobą – prawdziwą, ze wszystkimi wadami i zaletami. Z gwałtownym usposobieniem połączonym z chęcią pomocy wszystkim, uśmiechem i dzikimi wpadkami. Ja to ja i nie ucieknę od tego. Pomijam, że wcale nie zamierzam tego robić.

Odpowiedz na pytanie „dlaczego”

pisać pod pseudonimemJeśli myślimy o pseudonimie to pierwszą rzecz jaką powinniśmy zrobić jest odpowiedzenie na pytanie „dlaczego”.
I za tym idą kolejne pytania.
Co nam da działanie nie pod własnym imieniem i nazwiskiem?
Czy jesteśmy na to gotowi?
Czy będziemy w stanie działać konsekwentnie?
Jaki jest prawdziwy powód?
Przeanalizujmy nie tylko wszystkie argumenty za, ale też przeciw i wszelkie przeszkody jakie możemy napotkać.
Cały czas zastanawiam się jak u licha mam zorganizować spotkania autorskie. Co prawda mam już w głowie pewien pomysł, ale pytanie czy wydawnictwo na to się zgodzi. Pomijam, że to będzie dosyć szalone, ale z drugiej strony to cała ja.

Najważniejszą rzeczą w tym wszystkim jest jednak prawdziwość – zarówno powodu, dla którego podejmujemy taką decyzję jak i nas samych – działających z maską lub bez.

KB: Aniu, na kilka miesięcy zniknęłaś ze swojego bloga, a przynajmniej przestałaś publikować nowego fragmenty. Teraz wracasz do bardziej systematycznej publikacji. Wiem, że nie jesteś jedyną osobą, która po dłuższej przerwie chce wrócić do pisania i publikowania, a nie zawsze jest to łatwe. Jak to jest wracać do pisania? Co jest najtrudniejsze? O co Twoim zdanie warto zadbać?

AV: Pisanie jest jedną z wielu rzeczy, które roszczą sobie prawa do czasu i miejsca w moim życiu. Chyba zresztą każdy z nastak ma – są rzeczy, które kochamy i uwielbiamy robić, ale obok tego jest zwykłe i często mocno skomplikowane życie.
Czasem trzeba dokonać wyboru i zmienić priorytety, odsuwając tym samym niektóre rzeczy na plan dalszy.

Dokładnie tak było w moim przypadku – musiałam na chwilę całkowicie odłożyć na czas nieokreślony coś co było moją pasją – i to nie była kwestia wyboru. Po prostu tak trzeba było w danej chwili zrobić.
Jestem chyba w bardzo dobrej sytuacji, bo w końcu mogę wrócić tego co kocham i co sprawia, że mam skrzydła u ramion. Możesz mi wierzyć, że to piekielnie dobre uczucie. Uwielbiam kreować inny świat, uwodzić nim czytelników i w końcu mogę to kontynuować. Sama zresztą przepadam w nim z kretesem.

Ale powrót nie jest zupełnie bezbolesny. Tak na dobrą sprawę jest wyzwaniem, bo zmieniłam nawyki. Może to wydawać się śmieszne, ale tak ludzie mają – są skonstruowani z nawyków. Pomijam już, że bardzo łatwo się rozleniwiają i są mistrzami wymówek.
Na szczęście, gdy nam zależy – a tak jest w moim przypadku, to mając w głowie cel jesteśmy w stanie podjąć działanie. I tak ostatnio w mojej pisarskiej części życia królują rozsądne planowanie, dyscyplina i bardzo doprecyzowane czynności. To brzmi trochę jak przygotowanie do wojny, ale tak naprawdę to nic innego jak celowe działanie mające na celu przywrócenie moich pisarskich zwyczajów.
Znam siebie i wiem, że jeśli tylko pozostawię jakąś lukę, albo niedoprecyzuję czegokolwiek to pójdę po najmniejszej linii oporu. Nie z premedytacji czy lenistwa – po prostu to co nie zabronione jest dozwolone. Zresztą nie oszukujmy się – większość z nas, jeśli nie musi to nie zrobi. Po tak długiej przerwie największym problemem było i w sumie nadal trochę jest wygospodarowanie czasu na pisanie.

Dlatego dokładnie planuję i precyzuję

Pisać pod pseudonimem, Anna ValettaPrzykładowo: w niedzielę mogę poświęcić na pisanie 2 godziny. Muszę wszystko skończyć najpóźniej o 20-tej – czyli nie mogę usiąść do pisania później niż o 18-tej. Daję sobie maksymalnie pół godziny na rzeczy powiązane z pisaniem, ale niekoniecznie nim będące – to może być zbieranie materiałów, porządkowanie notatek. Na czyste pisanie poświęcam półtorej godziny i w tym czasie muszę napisać min. 10 tys. znaków ze spacjami. Jeśli nie mam weny to nic nie szkodzi – tak czy inaczej mam pisać. Nawet zapis żywiołowej dyskusji między mną, a szalejącym przy uchu komarem. W tym czasie wszyscy, ale to wszyscy mają absolutny zakaz przeszkadzania mi.
Wyjątki oczywiście są – atak zombie, pożar, trzęsienie ziemi. Goście, brak herbaty, „zobacz jak pięknie jest w ogrodzie” mnie nie obchodzą.

Planuję realnie

Jednego dnia to może być godzina, drugiego dwie, a trzeciego nic nie zrobię, bo jest zjazd rodzinny i raczej nie przeproszę teściów w środku niedzielnego obiadu. Nie ma sensu zakładać, że poświęcisz wieczorem trzy godziny na tworzenie artykułu, podczas gdy cały dzień spędziłaś na wyczerpującej konferencji. Nie dość, że tego nie zrobisz to w dodatku poczucie winy połączysz z wnioskiem, że nic Ci się nie udaje – a tędy najprostsza droga do tego by zrezygnować.
Mowy nie ma!

Realizuję

Jeśli coś zaplanowałam to robię. Nie przyrównuję tego do wizyty u dentysty, bo tę zawsze można odwołać – a tym samym znowu zostawiam sobie furtkę. Raczej w głowie mam jazdę samochodem i konieczność zatrzymania się na stacji benzynowej. Nie zatankuję – nie pojadę dalej.
I dokładnie tak do tego podchodzę: zaplanowałam coś konkretnego, po prostu trzeba to zrobić i wtedy będę mogła pójść o krok dalej.

Mierzę i wyciągam wnioski

Może te słowa brzmią dziwnie, ale oddają najprecyzyjniej o co w tym chodzi. Jeśli podejmuję jakieś działania to podstawową dla mnie rzeczą jest sprawdzenie czy to przynosi oczekiwane rezultaty. Co z tego, że zaplanuję sobie napisanie w ciągu godziny czy półtorej 10 tysięcy znaków ze spacjami, jeśli najzwyczajniej w świecie jest to dla mnie fizycznie awykonalne?
Każdy z nas jest inny – pracuje we własnym tempie, sprawdzają się u niego inne metody i techniki. Podstawą jest by wypracować właściwe dla nas czynności, czas ich wykonywania – a tak zrobimy tylko i wyłącznie działając.

Mam swoje miejsce

W czasie pisania mój umysł wchodzi w tekst. Nie lubię pisać w tłumie, przypadkowych miejscach, na twardej ławce, gdy co trzy sekundy zmieniam pozycję. Lubię mieć ciszę, w miarę wygodne krzesło czy fotel. Ideałem jest duże biurko – gdy mogę obok laptopa położyć całą masę materiałów. I dlatego dbam też o miejsce, w którym tworzę, albo idę na ustępstwa, jeśli jest to możliwe.

– Wolny poranek, gdy mogę zająć stolik w kawiarni i mam na moją ukochaną czynność godzinę? Rozwiązaniem są słuchawki!

– Krzesło w altanie za twarde? Zabieram poduszkę, na której mogę usiąść.

– Mam mało miejsca, bo akurat zamykam się na balkonie? Rezygnuję z ton papierów i szukam w tym czasie materiałów do kolejnego tekstu.

Takie są moje metody na zaspokojenie pisarskiego głodu. Dla innej osoby idealnie może się sprawdzić wprowadzenie rytuału codziennego pisania o konkretnej porze – u mnie niestety nie zdaje to zupełnie egzaminu.
Ważne jest by zdać sobie sprawę co tak naprawdę nam pomaga i wspiera nas w procesie tworzenia. A potem pozostaje już tylko przemyślane działanie i konsekwencja w tym co robimy.

KB: Jesteś na etapie tworzenia nowej strony, tym razem annavaletta.com. Czym annavaletta.com będzie się różniła od skrywanepragnienia.pl?

pisać pod pseudonimem, Anna ValettaAV: Ostatnio zadano mi trochę inne pytanie „Dlaczego nie masz jednej strony, tylko upierasz się przy dwóch osobnych”, ale odpowiedź jest bardzo zbliżona.
To dwa nadal moje, ale zupełnie różne miejsca.

Skrywane Pragnienia są azylem. Nie tylko dla mnie – także dla innych osób. To jest miejsce, gdzie możesz na chwilę się ukryć i odetchnąć. Zostawić po drugiej stronie drzwi cały zgiełk, świat, uciążliwych współpasażerów w pociągu czy tramwaju, zapomnieć chociaż na chwilę o kochanym przez Ciebie, ale w tej chwili grającym Ci maksymalnie na nerwach mężu czy dziecku. Wkraczając do Skrywanych Pragnień czujesz się jak u siebie – możesz odpocząć, pośmiać się, zapomnieć się w historiach i razem z bohaterami przeżywać ich wzloty i upadki. Denerwować się na podejmowane przez nich głupie decyzje, trzymać kciuki by jednak dali radę.
Na Skrywanych Pragnieniach są tylko teksty.
Nie ukrywam, że jednocześnie brakowało mi miejsca, gdzie mogę czytelnikom dać trochę siebie. Tego co mi towarzyszy gdy piszę, co jest moją inspiracją, mnie smuci lub wywołuje szczery uśmiech. Gdzie mogę pokazać zdjęcie wnętrza mojej torebki. Jeśli kojarzycie pamiętną scenkę z „Pechowej Ósemki”, gdy przeglądano w szpitalu zawartość torby głównej bohaterki … mogę się do tego przyznać, bo po tworząc tę scenę, prostu otworzyłam swoją i zrobiłam listę. Ciekawi Was jak to wyglądało i przede wszystkim jakim cudem się w niej zmieściło? Mnie by zaintrygowało – na szczęście zrobiłam zdjęcie.

Jednocześnie będzie to miejsce, gdzie mogę umieścić zredagowane i poprawione teksty w formie ebooków. Umożliwić zapisanie się na oryginalny newsletter, a raczej wysyłany mailem magazyn o nazwie „Anna Valetta News”.
Zorganizować konkurs, w którym będzie można wygrać książki w wersji papierowej.
Podzielić się zdjęciami – które na razie umieszczam tylko na Instagramie, ale będą również możliwe do podejrzenia na annavaletta.com. Dać Wam inne rzeczy, które umilają mi życie i czynią je bardziej kolorowym. Umieścić link do webinaru czy zaprosić na wydarzenie. Dużo tego.

Obie strony będą oczywiście powiązane, więc odwiedzający stronę annavaletta.com, będzie widział, że jest coś takiego jak Skrywane Pragnienia (i vice versa). Nie chcę jednak robić tak zabójczej mieszanki w jednym miejscu.
Zwłaszcza, że moi czytelnicy lubią Skrywane Pragnienia takimi jakie są, a ja nie widzę ani jednego powodu dla którego miałabym im to odebrać.

Zapraszamy na blog: http://skrywanepragnienia.pl

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

Jedna odpowiedź do “Co z tego, że chronisz prywatność, jeśli każdy może zrobić Ci zdjęcie – rozmowa z Anną Valettą”

  1. Piękne zamiary. Podziwiam również wytrwałość w pisaniu.
    Też staram się pisać codziennie, ale różnie z tym bywa.
    Czasem jak dziś mam problem natury fizycznej – zaczerwienione oko. Organizm mi mówi, daj sobie spokój,
    ale ja się nie poddaję. Nawet brak weny mi nie przeszkadza.
    Dziękuję Krzysiu za ciekawy wywiad i Tobie Anno Valeta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *