Niedziela, dwa tygodnie do premiery książki
Śni mi się spotkanie autorskie. Jestem ja, jest prowadzący, nie ma książek. Tłumaczę czytelnikom, że paczka nie dotarła na czas.
Poniedziałek
Wydawca informuje mnie, że zostały naniesione ostatnie poprawki do składu. Książkę można wysłać do drukarni.
W międzyczasie zapada decyzja o zmianie drukarni. I pojawiają się nowe wymagania dotyczące projektu okładki. Stawiamy niebo i ziemię na nogi, aby skontaktować się z graficzką i zdążyć na czas.
Wtorek
Okładka poprawiona. Plik przesłany do drukarni. Drukarnia zapewnia, że wystarczą jej cztery dni robocze.
Noc ze środy na czwartek
Z drukarni przychodzi wiadomość, że termin zostanie wydłużony do siedmiu dni. Potem czternastu. A tak naprawdę z uwagi na liczbę zleceń wydruk będzie gotowy dopiero pod koniec kwietnia.
Wydawca stawia na nogi trzy osoby i dwa koty, aby ugasić pożar.
Ja śpię spokojnie. Jeszcze o niczym nie wiem.
Czwartek rano
Jestem bliska zawału serca, gdy czytam relację z nocnej wymiany korespondencji. Cieszę się, że zamiast pertraktować z drukarnią, mogę zajmować się promocją „Raju na kredyt”.
Czwartek po południu
Kolejny pożar. Drukarnia weryfikuje pliki. Skład również jest do zmiany. Graficzka odpowiedzialna za skład wisi na telefonie z operatorem z drukarni i na bieżąco dostosowuje pliki do ustawień nowej maszyny.
Piątek
Drukarnia zapewnia, że wyśle na czas premierowe egzemplarze. Uruchamiam promocję premiery książki na Facebooku.
Wtorek, 6 dni do premiery
Cisza i spokój. Książki się drukują.
Czwartek, 4 dni do premiery
Korzystam z zaproszenia dziennikarki i w audycji radiowej czytam fragmenty „Raju na kredyt” i zapowiadam premierę książki. W międzyczasie otrzymuję wiadomość, że paczka z książkami została wysłana. I druga, z materiałami promocyjnymi. Oddycham z ulgą. Spotykam się z panem, który poprowadzi moje spotkanie podczas premiery. Zgadzamy się, że live ze spotkaniem na FB to dobry pomysł.
Piątek, 3 dni do premiery
Przychodzą paczki z książkami. Jestem szczęśliwa. Szukam sukienki.
Sobota, 2 dni do premiery
Przychodzą paczki z materiałami promocyjnymi. Jestem szczęśliwa. Dobieram buty do sukienki.
Niedziela, dzień premiery
Sukienka i buty pasują. Jadę najpierw na chrzciny, potem na premierę książki. Jest idealnie. Po premierze wracam na chrzciny. W drodze powrotnej łapię gumę. Czekając na pomoc, odpowiadam na komentarze do live’u na Facebooku.
Wieczorem piję kieliszek wina. Jestem szczęśliwa.
Zobacz też fotorelację ze spotkania.
A książka jest dostępna tutaj:
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Zawsze zastanawiałam się, jak wygląda ta „ostatnia prosta” procesu wydawniczego. Tu wygląda i tak spokojniej, niż się spodziewałam 🙂 To musi być wybitnie stresujące. A po wszystkim jaka satysfakcja! 🙂
Jest stresujące. Szczególnie, że premiera odbywała się w ramach targów książki. Także nie było możliwości przesunięcia terminu. Poza tym poczucie, że podarował mi miejsce na targach, a ja tu mogę wyjść na niepoważną etc.