Dzisiaj nie będzie o pisaniu. Ani o zarabianiu. Dzisiaj będzie o nas – kobietach. I tym, czym jest piękno, a raczej – jak postrzegamy piękno. A może jak mamy je postrzegać. W nas samych, w tym, jakie jesteśmy, jak wyglądamy, jak patrzymy na świat.
Zacznę jednak od początku. Podsłuchuję rozmowę dwóch panów. Jeden zajmuje się fotografią, wykonuje głównie portrety kobiece. Opowiada o cudach, jakie może zdziałać Photoshop: wyszczuplić twarz, zmniejszyć nos. I że to podoba się dziewczynom. I że dziewczyny same tego chcą.
Słucham. Czy mam się przyznać, że nie chcę korzystać z takich funkcji Photoshopa? Że nie chcę, aby ktoś zmieniał moją twarz? Na mojej twarzy widać zmarszczki, ale w wieku 36 lat chyba mam prawo mieć zmarszczki…? Wolę naturalne zdjęcie, nawet mniej ideale ujęcie niż wystudiowaną pozę i cerę gładką jedynie dzięki obróbce cyfrowej.
Zastanawiam się jeszcze, kto nam, kobietom, to robi…
…że patrzymy w lustro i nie widzimy, że jesteśmy piękne. Kto wkłada nam do głowy te wszystkie kanony piękna, do których próbujemy doskoczyć? A że jest to piękno z Photoshopa? Kogo to obchodzi!
Kto mi to zrobił, że najpierw używam korektora, aby zakryć rumieńce, a chwilę potem nakładam na policzki róż, aby mieć te rumieńce? Te sztuczne są ładniejsze?
A moja bohaterka?
Widzę ją, jak stoi na schodach. Widzę, jak wpisuje się w dress code. Próbuje być idealna, ale jest w tym taka nieszczęśliwa. Spięta, skupiona na próbie sprostania wymaganiom, które stawiają przed nią inni i które ona uznała za ważne. A potem widzę ją w ostatniej scenie, gdy pozwala sobie na luz. Pozwala sobie dostrzec ułudę tego, w co wierzyła, i po raz pierwszy jest w pełni sobą. Staje się piękna.
Bo piękno tkwi w błędzie, w niedoskonałości.
W tym, co prawdziwe i naturalne. W uśmiechu i swobodzie bycia sobą. W zmarszczce na twarzy. W przymrużonych oczach uchwyconych na zdjęciu.
A co Ty myślisz, gdy stoisz przed lustrem? Czy dostrzegasz swoje piękno? A moja bohaterka?
*fot. Bartek Korpacz
Najnowsza książka już w sprzedaży!
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Kto nam to robi? Nasze matki, nasi ojcowie, rodzeństwo, dalsza rodzina. Pamiętam jak mama krzyczała na mnie, gdy po zebraniu w szkole, zobaczyła mój wiersz. ,,Wypisujesz bzdury zamiast się uczyć,, Ciocia z kolei wrzuciła do pieca zeszyt, w którym zapisałam swoje opowiadanie. Niby jej się podobało, ale nie czekała, aż przyjadę i je zabiorę.
I kto jeszcze nam to robi? Nauczyciele w szkole porównując nas do innych, oceniając.
Pytanie zasadnicze brzmi: jak się z tego wyzwolić?
Pewnie, że tak.
Wierzę, że możemy się wyzwolić, że to już się dzieje. Chociaż – z jednej strony widzę grupę świadomych siebie kobiet. Z drugiej – kobiet, które zmieniają się w chodzące lalki.