Głównym hasłem lutego na moim blogu będzie: „Wydaj i wypromuj”. Dlaczego? Dość często pod swoimi wypowiedziami w mediach społecznościowych czytam komentarze ludzi, którzy już napisali, ale nie wiedzą, jak wydać książkę. Dlatego też zdecydowałam się przeprowadzić kilka wywiadów: z pisarzami, ale też z wydawcą. Wywiadów właśnie o wydawaniu. Dzisiaj pierwszy – z Romanem Praszyńskim, autorem książki „Córka Wokulskiego”.
Krystyna Bezubik: Napisanie książki to jedno. Niektórzy mówią, że to wierzchołek góry lodowej i prawdziwa trudność zaczyna się, gdy się chcę książkę wydać, a potem sprzedać. Na jakim etapie pisania zacząłeś szukać wydawcy? Jak go szukałeś? Z jakimi reakcjami się spotykałeś?
Roman Praszyński: Gdy piszę, jestem pisarzem. Skupiam się na tym. Gdy skończę, zaczynam być handlowcem. Wysyłam tekst do wydawnictw (adresy biorę z internetu), opatruję go miłymi listami, w krótkich – energetycznych – słowach staram się zareklamować swoją powieść. Gdzie mogę, staram się osobiście dostarczyć wydruk, żeby redaktor mnie zapamiętał. Potem czekam. Czekanie pisarza na reakcję wydawcy może kiedyś doczeka się eposu. Lub chociaż dramatu. Zresztą Beckett już coś o tym skrobnął. Reakcje? Główną i niszczącą jest milczenie. Gdzie mogę, nasyłam na wydawnictwa znane mi pisarki. One pytają w swoich wydawnictwach, czy ktoś w ogóle zajrzał do mojego tekstu. Niewiele to pomaga, ale przynajmniej dostaję wtedy od wydawnictwa list: „Niestety utwór Pana nie pasuje do naszych planów. Zresztą wydawnictwo ma już plany na najbliższe cztery lata, więc nic z tego”. Albo: „Świetna intryga, znakomite portrety psychologiczne postaci. Lecz raz jest poważnie, a raz śmiesznie. Kto to przeczyta? ”. I tak dalej. W końcu jednak wydawca się znajduje. Czasem zajmuje to rok. Dobrze rozpowiadać wkoło, że szuka się wydawcy. Tak znalazłem wydawcę dla „Córki Wokulskiego”. Znajoma powiedziała znajomej. Aha, jest jeszcze instytucja, której nie wypróbowałem, ale która wygląda ciekawie. Agentka literacka. Jej też trzeba wysłać tekst. I czekać.
KB: Spotykam się z ludźmi, którzy mówią: „Napisałem książkę, ale co z tego? Kto będzie chciał ją wydać? ”. Co Twoim zdaniem początkujący pisarz może zrobić, aby zwiększyć swoje szanse na wydanie książki? Co Tobie pomogło? Co mógłbyś podpowiedzieć ludziom szukającym wydawcy?
RP: No nie wiem, może zapalenie świeczki w kościele coś da? Albo zabicie kurczaka? Serio, jestem tu mistykiem. Wydarzy się to, co ma się wydarzyć. Ludzkie wysiłki tu na nic. Co oczywiście nie zwalnia nikogo z uporu i wiary ponad siły. Trzeba rozsyłać teksty do wydawnictw. Rozsyłać, rozsyłać, a potem jeszcze rozsyłać. Aha, sypianie z sekretarzami krajowych nagród literackich też zwiększa szanse.
KB: Jestem ciekawa na ile… Ale wróćmy do tematu. E-book czy książka tradycyjna? Wydając „Córkę Wokulskiego” zdecydowałeś się na e-book? Dlaczego?
RP: Wydawnictwo, które wydało mi książkę w papierze, upadło. Więc choć powieść sprzedawała się, znalazłem się w potrzasku. Na dodruk nie mogłem liczyć, ani na znalezienie nowego wydawnictwa, bo kto wznowi książkę, która wciąż jest na rynku? Nigdy nie miałem e-booka, postanowiłem zrealizować swoją zachciankę i wydałem „Córkę” jako selfpublisher. To ładne słowo. Teraz staram się ją reklamować w internecie. Robię to nocami chałupniczymi metodami. Na przykład wysyłam listy miłosne do blogerek, aby zechciały napisać o „Córce”. Efektów porażających nie ma, ale za to przedłużyłem życie swojej powieści. Nawet moje wnuki będą ją sobie mogły ściągnąć na czytniki.
KB: To już coś. Książka istnieje na rynku i jest widoczna w internecie. Jednak samo wydanie książki nie gwarantuje, że ją ktokolwiek przeczyta. Podobno w Polsce wydaje się 21 tyś. nowych tytułów, więc nasza publikacja może zostać nawet nie zauważona. Postrzegam Cię jako pisarza, który wie, co robić; czyli potrafi się rozpromować. Jakie formy promocji Twoim zdaniem są najskuteczniejsze? Co się sprawdziło u Ciebie?
RP: Najskuteczniejsze jest umieszczenie książki w sieci księgarń na widocznym miejscu. To działa i dlatego empik bierze za to pieniądze od wydawnictw. „Córka” miała taką komfortową sytuację w matrasie. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Duży artykuł w Wyborczej (miałem!) to sprawa, która dobrze robi na ego, na sprzedaż tak sobie. Teraz zostałem blogerem. Staram się, żeby blog był atrakcyjny, traktuję go jako wizytówkę ebooka. Uczę się, jak blog promować. Na przykład odkryłem, że Google też mają Facebooka. Nazywa się to Google+. Więc tam też zbudowałem społeczność wokół bloga. Im więcej osób wejdzie na blog, tym więcej ma szansę zapoznać się z „Córką”. Efekt skromny, ale w każdym tygodniu ktoś ebooka kupuje. I tak ciekną złotówki. Szczerze mówiąc, znużyłem się rolą marketingowca, tęsknię już, żeby zacząć pisać!
KB: Gdybyś miał początkującemu pisarzowi doradzić jedną rzecz, co to by było?
RP: Pisarz to ktoś, kto pisze. Nie czekaj na wenę i ósmy cud świata. Pisz. Bądź menadżerem swojego czasu. Zadbaj o to, żeby ten czas mieć. Rozepchnij łokciami miejsce dla pisania. A jak chcesz kilka szczegółowych rad, zajrzyj na mojego bloga – www.romanpraszynski.blogspot.com. Tam zgłębiam tajniki sztuki pisania.
KB: Dziękuję za rozmowę.
Roman Praszyński – dziennikarz, literat, piosenkarz. Autor „Córki Wokulskiego” – sensacyjnej i erotycznej kontynuacji „Lalki” Bolesława Prusa.
Można ja kupić tutaj: empik.
Prowadzi bloga o pisaniu: www.romanpraszynski.blogspot.com
A jakie Wy macie doświadczenia związane z poszukiwaniem wydawcy? Proszę opowiedzcie o nich
w komentarzach pod tekstem.
A jeśli zastanawiasz się, jak korzystnie wydać książkę, polecam Ci poradnik „Jak wydać i skutecznie wypromować książkę”.
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Odzew wydawnictwa na wysłany „rękopis” przypomina mi odzew pracodawcy na wysłane CV – żeby ktokolwiek zadzwonił/napisał: – „nie spełnia Pan naszych oczekiwań” – już by wiele dla mnie zrobił.
Najgorsze jest oczekiwanie.
Doświadczeń wydawniczych nie mam żadnych (blogowanie dopiero zaczynam), ale widzę, że jeszcze wszystko przede mną.
Niestety. Wydawnictwa (na szczęście nie wszystkie) wprost piszą, że nie odpowiadają na propozycje, które ich nie interesują. Jest to trudne dla autora.
Mariusz – życzę powodzenia i skóry krokodyla.
och, ja napisałam już ,, A tyle chciałem z siebie dać- nie zdążyłem”, ,,Pamiętnik Klaudii ku 0pamięci Maćkowi”, ,,Prosta książka nic. Przekleństwo przespobratewskich cz 1”, ,,Nikt nie zna swojej godziny. Przekleństwo Przespobratewskich cz2”, ,,Boidudek”, ,, To nie jest książka o chłopakach” i kolejną piszę pt ,,Gdybym tylko wiedziała’ i wciąz mam odmowne pisma, albo zachęcajace, ale za moim współfinansowaniem. Piszę nadal, choć wciąz jestem odżucana. Piszę, bo czuję, że muszę. To zupełnie tak samo, jak wiem, że muszę pić i jeść. Szkoda tylko, że nikt tego nie docenia…
A pokazywałaś komuś swoje książki, przed wysłaniem do wydawnictwa? Opinie naszych idealnych czytelników mogą bardzo nam pomóc.
A może warto inaczej sformułować propozycję wydawniczą? Poszukać agenta?
Wspaniale, że się nie poddajesz. Wytrwałość zawsze przynosi dobre efekty!
ale jak mam poszukać agenta i jak ta współpraca by wyglądała?
Agent literacki jest kimś, kto pomogą Ci wydać książkę i ją wypromować. Na ogół bierze procent od zarobków autora. Możesz wpisać w przeglądarkę agencja literacka lub agent literacki – na pewno kogoś znajdziesz.
trzeba z góry coś zapłacić, czy później? No i ile… kwestia finansowa jest u mnie kiepska, bo tylko mąż pracuje, a mały wciąż choruje…
Dzięki za pomoc. Postaram się z kimś skontaktować i mam nadzieje, że ten ktoś się odezwie. Bo nie znasz może kogoś, kogo by warto było polecić?
Anna Grabka
http://www.jaknapisacksiazke.pl
spróbuję się z nią skontaktować. Dzięki za wszystko!
ps. to chyba nie jest zbyt często odwiedzana strona, prawda?
Masz na myśli moją stronę? Akurat mam dość dobre statystyki. Sporo dyskusji wokół artykułów toczy się na facebooku, a nie w komentarzach pod tekstem.
Blog założyłam pod koniec grudnia – i fajnie funkcjonuje.
a więc sorki, bo akurat nie mam facebooka. Kiedyś też chciałam założyć swój blog, ale nie wiedziałam jak to zrobić i skończyło się na niczym. Chciałam tam pisać swoje książki, ale obawiam się, że w ten sposób nie zainteresowałabym swoim tekstem wydawnictw. A do paniAni napisałam meil, ale jeszcze nie odpisała. A swoją drogą, to fajnie by było znaleść kogoś, kto redagowałby moje książki, a w zamian byłby moim współautorem. W mojej sytuacji trudno o pieniądze przy trójce pociech…
Blog to dobra rzecz. Technicznie na odległość Ci nie pomogę, ale założenie bloga jest dość proste.
Moim zdaniem warto prowadzić blog. Dziewczyny, które kiedyś były u mnie na warsztatach, założyły swój blog i w ten sposób znalazł je wydawca. To nie one szukały. One zostały znalezione.
Blog też pomaga później w promocji książki.
no dobrze, ale jak to się ma do np konkursów literackich, bo często podkreślają, że tekst książki nie powinien być nigdzie publikowany, ani nagradzany. Czy gdybym ta książkę napisała w blogu, to pewnie nie mogłabym wziąć udziału w takim konkursie, prawda?
niestety nie dostałam odpowiedzi od pani Grabki. A zna może pani kogoś, kto chciałby przeczytać moją książkę i tylko powiedzieć, czy jest ciekawa, czy nie?
A nie masz nikogo z kręgu znajomych, komu mogłabyś pokazać książkę. Kogoś, kogo widzisz jako swojego czytelnika? To jest zawsze najprostsze rozwiązanie. Ja czytam, opiniuję książki, ale jest to moja praca, więc mam cennik takiej usługi. Tak mi przychodzi jeszcze do głowy agencja zetzet. Musiałabyś sprawdzić, jak oni dokładnie pracują i czy odpowiadają na wszystkie propozycje, które otrzymują do przeczytania.
dzięki! Zaraz do nichnapiszę. Ciekawe tylko, czy odpiszą…
czekam i też nic. Chbya się nie nadaję, trudno. Jeśli ktokolwiek myśloi, że przestanę pisać, to są w błędzie. Właśnie ukończyłam kolejną książkę ,,gdybym tylko wiedziała” i zaczęłam pisać inną ,,Tam nie może nikt zamieszkać”, jest to trochę horror, ale bardziej chodzi o strach, niż o śmierć i krew. Mam już 40 stron, a piszę od 3 dni. Jest to pierwszy tym książki, gdzie nie ma krwi, ani typowej miłości. Może tutaj mi się poszczęści…
przepraszam za błędy, ale pisałam szybko, a moja klawiatura ma wiele do życzenia.
dzięki, że ze mną jesteś. Przynajmniej nie czuję się w tym pisaniu taka samotna.
P.S. Gdy byłam u swoich rodziców, a mam juz 29 lat, to pochwaliłam się tym, że pisze książki, lecz odpowiedzieli tylko,, Ale po co ci to? Nie masz lepszego zajęcia? Przecież to co robisz jest bez sensu”. Nie odpowiedziałam…
Niestety nasi bliscy nie zawsze potrafią zrozumieć nasze decyzje, pasje. I nie muszą. Ważne, abyśmy same dla siebie potrafiły odpowiedzieć na pytanie: po co? I ewentualnie znalazły znajomych, którzy nie będą o to pytać. Naprawdę życzę Ci powodzenia i sukcesów pisarskich!
dzięki za wszystko! odpisali z zetzet i wiem w czym problem. tematy są ok, ale za dużo wstawiam własnych opinii i przemyśleń, bo zazwyczaj piszę w pierwszej osobie. no i trzeba poprawić styl, a po za tym jest ciekawie.
stokrotne dzięki!
Świetnie! Gratuluję!
hej! Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie, czy ty zajmujesz się poprawianiem tekstów? Tzn np mojej książki, która ma około 170 stron wielkości 12 ? Ile by to kosztowało, o ile możesz odpowiedzieć oczywiście.
a nie mozna dawac próbke do internetu czesc z 1 strone ksiazki wydawnictwo nie chce wydac linkin park komponowało muze nikt nie chciał płytki zrobic do neta i omg trzeba było tylko zmienic tekst troche zmiekli tak samo tutaj:)
Dzięki za głos w dyskusji.
troche zmienic text tłumaczenie jak nie ma pomysła to go zgniota poradzic trzeba sobie w kazdej sytuacji:)
🙂
Mam „nieszczęście”, w pierwszej kolejności tworzyć wiersze, a książki zaczęły ze mnie wypływać jako efekt uboczny ciągot poetyckich. Kolejnym „nieszczęściem” jest to, jeśli chodzi o prozę, że stworzyłem trzy książki, a dwie z nich to dramaty. Przekopując strony internetowe wydawnictw, niczym obuchem, otrzymywałem ciosy pt. „POEZJI NIE WYDAJEMY” „NIE INTERESUJĄ NAS DRAMATY” ” PRZYJMUJEMY WYŁĄCZNIE TEKSTY POWYŻEJ 375000 ZNAKÓW” lub, najzwyczajniej w świecie, serwując mi niebotyczną wręcz frustrację, następowała korespondencyjna cisza. Dzięki dobremu losowi i ludziom, którzy, zachwyceni mą twórczością, ofiarowali swą pomoc, ukazały się moje dwa tomiki”Dylematy” i „Przedpory”, a wierszy posiadam na kolejne dziesięć, oraz pierwsza moja książka „Arkan”. Chcąc jednak wypłynąć na szersze wody, rozbijam się wciąż o ostre wierzchołki komercyjnych skał. Mimo, iż recenzje czytelników są dla mnie niewiarygodnie wręcz przychylne, wydawcy mają to w owych wierzchołkach. Bądźcie łaskawi odpowiadać Autorom, bo wy, istniejecie dzięki Nam. Odrobina szacunku zatem, byłaby na miejscu.
Zgadzam się z tym, że brak odpowiedzi, jest gorszy niż odpowiedź odmowna. Niestety tak mamy, i nie chodzi tylko o wydawnictwa. Na szczęście to się powoli zmienia… Na szczęścia są wydawnictwa, które odpowiadają zawsze.
Rozpisani.pl mają świetną obsługę. Bardzo szybko odpowiadają, panie z redakcji są bardzo pomocne, ale u nich wydanie jest płatne i niestety nie są tani. Za to pełen profesjonalizm i spory zakres usług, z marketingiem i sprzedażą.
Dziękuję za tę opinię.
ciekawy artykuł, godny polecenia pisarzom – amatorom, którzy nie bardzo wiedzą jak się dobrać do wydawniczej puszki Pandory
Dziękuję.