Wiecie, co? Jest mi szalenie trudno wyobrazić sobie dobrego pisarza, który nie czyta. Co więcej – nie potrafię wyobrazić sobie, jak można kształtować warsztat pisarza, nie czytając książek? W tym roku, przy okazji spotkań Kawiarni Literackiej i Wirtualnej Kawiarni Literackiej, wielokrotnie przytaczałam zdanie Stephena Kinga: „Jeśli chcecie zostać pisarzami, przede wszystkim powinniście pamiętać o dwóch rzeczach: dużo czytać i dużo pisać. Nie da się tego uniknąć. Nie istnieje droga na skróty”*. Moim zdaniem tak właśnie jest.
Od czasu do czasu spotykam się z przekonaniem, że obecnie więcej ludzi pisze, niż czyta.
Nie wiem, czy to prawda. Jeśli czegoś jestem pewna, to tego, że czytanie bardzo dużo daje. W Dzienniku Virginii Woolf znalazłam taką notkę: „…być wobec siebie miłą i swobodną, nie gonić na przyjęcia; siedzieć samotnie w pokoju i czytać”**. Bo czytanie
to nie tylko relaks. Czytanie to przyglądanie się, w jaki sposób piszą inni. To bardziej lub mniej świadome kształtowanie warsztatu. Możecie zadać pytanie: „Co w takim razie powinien czytać początkujący autor?” I czasami takie pytanie rzeczywiście pada podczas spotkań.
Osobiście uwielbiam klasyków. Czytając Wojnę i pokój Tołstoja, zachwycam się opisami i sposobem, w jaki autor wprowadza bohaterów w akcję. Momentami ogarnia mnie nawet zazdrość, że nie jestem Tołstojem.
Czy Ty również musisz czytać klasyków? Sięgać po książki, które Cię nie zachwycają (na przykład nagradzane nagrodą Nobla)? Chyba ważniejsze jest jednak sięganie po interesujące nas książki, których czytanie sprawia radość – ich lektura może okazać się znacznie bardziej wartościowa – niż próba przebrnięcia przez cieszącą się uznaniem powieść, która nas zwyczajnie nudzi. Chociaż wybacz, że będę upierać się przy swoim – klasyków warto znać. Ale jeżeli Ty wolisz fantasy i chcesz pisać fantasy – czytaj fantasy.
Czy obowiązkowo musimy sięgać wyłącznie
po książki „dobre”, czyli takie, które
nam się podobają? Czy tylko lektury z tak zwanej wyższej półki pomagają kształtować warsztat pisarza? Niekoniecznie. Jak to ujął King: „Najlepszą nauką, jak nie należy pisać,
jest lektura złej prozy – jedna powieść, taka
jak Górnicy z asteroid (…) warta jest całego semestru w dobrej szkole pisania – nawet jeśli uwzględnimy wykłady prawdziwych gwiazd. Dobra literatura natomiast uczy początkującego autora stylu, właściwego prowadzenia narracji, rozwijania akcji, tworzenia wiarygodnych postaci i przekazywania prawdy. (…) Czytamy zatem, aby zetknąć się z przeciętnością i bardzo złym pisaniem. Podobne spotkania pozwalają nam rozpoznać niepożądanych gości, gdy Ci zakradają się do naszych własnych prac, i trzymać się od nich z daleka. Czytamy także po to, by porównywać się z dobrymi i największymi, by poczuć, co można zdziałać, i czytamy też, by zapoznać się z różnorakimi stylami”***.
Lektura złej prozy warta jest całego semestru w szkole pisania, dlatego mam dla Ciebie propozycję. Zostaw w komentarzu pod postem tytuł książki, która wyjątkowo nie przypadła
Ci do gustu; książki, po przeczytaniu której pomyślałaś (pomyślałeś): „Nie chcę tak pisać!”. Moim typem jest Samotność w sieci. Jakkolwiek był to w swoim czasie bestseller i znam ludzi, którzy zachwycają się tą powieścią – ja nie chcę pisać jak autor Samotności w sieci. A jak Ty nie chcesz pisać?
* S. King, Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, P. Braiter, Warszawa 2008, s 114.
**V. Woolf, Chwile wolności. Dziennika 1915-1941, opr. A. Olivier Bell, wstęp Q. Bell, przeł. M. Heydel, Kraków 2007, s 409.
***S. King, Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, P. Braiter, Warszawa 2008, s. 115-116.
Polecam książkę „Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania”.
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Zanim doszlam do konca tekstu myslalam o Samotnosci w sieci. Przeczytalam bo zdobyla nagrode. Nie zachwycila mnie wcale, jedynie zapamietalam ze w celu wzmocnienia przezyc erotycznych trzeba wmasowac kokaine w miejsca intymne
A ja o tym zapomniałam. Ciekawe, jak wiele doznań straciłam?
„Seks w wielkim mieście” – jak to ktoś skomentował, takie „kwiatki” wychodzą, jak z felietonów na siłę robi się powieść. Nie ma konkretnej fabuły, ciągu zdarzeń itp… Nie podobał mi się też „wielki świat” w tej książce.
Na szczęście twórcy serialu dość mocno odeszli od oryginału i dzięki temu wersja filmowa jest o niebo lepsza. Serial uwielbiam pasjami 🙂
Amerykanie tak mają. Z przeciętnych książek tworzą dobre filmy.
Zła książka? „Gra o Ferrin” K.Michalak. Straszne!
Nie czytałam. Chyba powinnam dodać „na szczęście”.
Cała klasyka literatury polskiej. Na pewno nie chcę pisać jak Orzeszkowa, Prus, Sienkiewicz. Zwyczajnie mnie ich styl i tematy nudzą. Nałkowska trochę ciekawsza w Granicy, ale tylko trochę. W prozie szukam tajemnic, magii, chociaż dobrego stylu. W podanej klasyce tego nie znajduję. A Samotność w sieci mi się bardzo podobała mimo takiego sobie tematu. Lekko się to czytało i miło. Film za to był nudny. Jak różne mamy gusty, więc czy na pewno te wybrane przez większość lektury są takie dobre i wspaniałe? Czy jest to ocena obiektywna? Nie. To jedynie taki nie inny gust.
Całkowicie się zgadzam, choć oststnio wyczytałam u jednego z „kołczów” od pisania, że czytanie jeszcze nikogo nie nauczyło pisać. Nie wiem, czy coś umiem, czy nie umiem – czytelnicy moich tekstów twierdzą, że tak – i jeśli rzeczywiście tak jest, to wszystkiego nauczyłam się z czytanych książek (łącznie takimi typowo technicznymi sprawami, jak sposób zapisu dialogów). Czytałam głównie kalsykę i to wszelką, polską i zagraniczną, ale nie tylko – „Samotność w sieci” też zdarzyło mi się przeczytać, choć tak dawno, że nie pamiętamz tej książki zbyt wiele.
Natomiast z całą stanowczością mogę powiedzieć, że absolutnie nie chciałabym pisać jak Remigiusz Mróz.