Wysyłasz książkę do wydawnictwa. Czekasz na odpowiedź. Cisza. Po kilku tygodniach/miesiącach otrzymujesz odpowiedź odmowną lub… nikt niczego nie pisze.
Masz już takie doświadczenie za sobą?
Jak sobie radzić po odrzuceniu książki przez wydawnictwo?
Nienawistna cisza
Obawiam się, że jest to doświadczenie większości autorów. Znam je i uważam, że najgorsza jest ta cisza. Każda odpowiedź – nawet odmowna – bywa lepsza niż cisza.
Pamiętam, jak kilka lat temu rozsyłałam do wydawnictw swoją pierwszą powieść. Za każdym razem, gdy otrzymywałam odpowiedź, czułam, że ktoś potraktował mnie poważnie. Jak człowieka (ale to temat do dyskusji o kulturze odpowiedzi).
Jak sobie radzić z ciszą, która z czasem staje się sygnałem: „Nie chcą mojej książki”?
Jak zauważyła jedna z członkiń grupy „Wirtualna Kawiarnia Literacka” na Facebooku (dołącz!): „fakty są takie, że po pierwszym odrzuceniu sporo ludzi rezygnuje z pisania. Nawet tu obserwuję brak wiary w siebie po ciszy ze strony wydawnictw”. Rzeczywiście ta cisza potrafi podkopać wiarę w siebie, swoje siły, szczególnie gdy są one tak chwiejne.
W moim odczuciu rezygnacja z pisania tylko dlatego, że ktoś odrzucił Twoją książkę, jest wielkim błędem. Bo zawsze da się coś z tym zrobić.
Zamknięte drzwi, otwarte okno
Gdy wracam myślami do swojej pierwszej powieści, ciszę się, że nie znalazłam wydawnictwa. Wtedy, kilkanaście lat temu, wydawało mi się, że napisałam świetną książkę. Dwa lata później wiedziałam, że tak nie jest. To pisarskie doświadczenie pozwoliło mi się rozwinąć jako pisarce. Może gdyby nie tamta powieść, nigdy nie napisałabym „Raju na kredyt”. Przecież niektóre książki piszemy po to, aby nauczyć się pisać.
Cieszę się też, że nie podałam się. Mimo ciszy z wydawnictw. Nadal opowiadałam światu, że mam książkę i że chcę ją wydać. W ciągu kilku miesięcy pojawiła się możliwość opublikowania fragmentów „Dwadzieścia cztery” w dwóch pismach literackich. Wspaniale, prawda? Mnie to wtedy wystarczyło. Dzisiaj jestem pewna, że była to najlepsza opcja, jaka mogła mnie spotkać.
Może w Twoim wypadku też tak będzie? Może istnieje dla Ciebie lepsza opcja? Może warto otworzyć oczy, słuchać siebie i tego, co świat chce nam powiedzieć?
Determinacja przede wszystkim
Wiesz, co powtarza się w biografiach pisarzy? Etapy pisania, wysyłania do wydawnictw i otrzymywania odpowiedzi odmownych. Może nie u wszystkich, ale na pewno u Kinga i Gilbert. Nie wierzysz mi? Sięgnij po „Pamiętnik rzemieślnika” Kinga lub „Wielką magię” Gilbert. Oboje opowiadają o odmowach, jakich doświadczyli, gdy wysyłali kolejne teksty. Ich determinacja czasami aż zdumiewa. Ale jeśli chcesz zostać pisarzem (pisarką), warto brać z nich przykład.
Jak radzić sobie po odrzuceniu książki przez wydawnictwo?
Determinacja determinacją, ale przecież jest coś jeszcze: zachwiana wiara w siebie, swoje możliwości. Może smutek, może złość. Nie udawaj, że ich nie ma, bo z czasem mogą stać się tym, co zablokuje Cię pisarsko. Może na wiele lat, może na całe życie.
Jak radzić sobie z tymi emocjami?
Każdy zapewne potrzebuje czegoś innego. Może to być wypłakanie. Może to być wyżalenie się komuś. Może to być sport, ruch, które uwolnią złość z naszego ciała. A może kłótnia z Wszechświatem, który w tym momencie nam nie sprzyjał?
Cokolwiek to będzie – zrób to. A potem pisz kolejną książkę. Ćwicz swój warsztat i szukaj dla siebie opcji wydawniczej.
P.S. Polecam „Pisanie jest jak seks. Wybór artykułów z bloga i newslettera”
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.
Nic się nie dzieje bez powodu. Jestem dopiero na etapie pisania mojej pierwszej książki, więc nie miałam jeszcze okazji kontaktować sie z wydawnictwami, ale czegoś podobnego doświadczyłam podczas szukania pracy. Chciałam zmienić pracę i wysyłałam dosłownie setki CV. Na własniej skórze poznałam, czym jest mobbing. Zaproszono mnie raptem na trzy rozmowy, raz przysłano odpowiedź, że jednak mnie nie zatrudnią a zdecydowaną większość aplikacji pominięto milczeniem. Za każdym jednak razem miałam nadzieję, że właśnie teraz ktoś się na mnie pozna i zatrudni.
Nie zatrudnił. Zostałam w starej pracy, bo trzeba z czegoś żyć. I całe szczęście. Bo firmy, do których aplikowałam po jakimś czasie bankrutowały albo redukowały etaty. A moja firma stoi do dzisiaj i się rozwija. Atmosfera też się poprawiła i nie myślę już o zmianie.
Wszystko, nawet porażki, jest po coś. To lekcje, które mają nas czegoś nauczyć. Trzeba tylko przyjąć tę naukę z pokorą i uparcie dążyć do celu.
Dziękuję, że podzieliłaś się tą historią. Wczoraj nawet się odwołałam na livie.
Człowiek na każdym kroku się rozczarowuję, więc powinien z czasem się uodpornić. Co prawda nigdy nie wysyłałam nic do wydawnictw – przepraszam, raz – 20 lat temu, ale w obecnych czasach, patrząc co jest wydawane, nie warto przejmować się odmową, bo mimo, że łacina mówi, że o gustach się nie dyskutuje, to te, które prezentują osoby decyzyjne w wydawnictwach – są mocno dyskusyjne.