Miałam kiedyś ważny sen. Śniła mi się piękna, rozłożysta czereśnia. Z zielonymi jak szmaragdy liśćmi i czerwonymi, dorodnymi owocami, gotowymi do zbioru. Szykowałam w tym śnie duże kosze na czereśnie, bo owoców było w bród. Ale kiedy podeszłam z koszami do drzewa, okazało się, że nie ma czego zbierać. Na mojej czereśni siedziało stado szpaków i ze smakiem zjadało piękne owoce. Kiedy odfrunęły, dla mnie nie zostało prawie nic. Ten sen śnił mi się wielokrotnie, a było to dwa lata temu, kiedy ostro pracowałyśmy z Izą nad projektem Jestem Bogata.
Rozmawiałyśmy wtedy dużo o wewnętrznych blokadach, które powodują, że choć bardzo chcemy – nie zarabiamy tyle, ile potrzebujemy. Że pomimo tego, iż kiedyś zarabiałyśmy bardzo dobrze, teraz, pracując na wymarzonym swoim, nie potrafimy przekuć efektów naszej pracy, zaangażowania i twórczości na energię pieniądza. Nie mam wątpliwości, że wielka, rozłożysta, służąca cieniem czereśnia była dla mojej nieświadomości symbolem mojego życia. A czereśnie i szpaki? Pewnie się sama (sam) domyślasz. Ten sen przekonał mnie, że temat pieniędzy (owoców mojej pracy) i szpaków (blokad, które mi nie pozwalają z nich skorzystać) jest w moim przypadku bardzo ważny. A jak to jest u Ciebie?
Mam taką myśl, że jeśli tworzysz, piszesz, jesteś artystką (artystą) albo Twoim marzeniem jest dzielić się ze światem tym, co dla Ciebie ważne, temat zarabiania i sprzedawania może być również Twoim tematem.
Dlaczego? Bo intensywnie pracując nad relacjami z pieniędzmi, wiem już, że ze świecą szukać osób, które wierzą, że pieniądze są dobre, które mają przekonanie, że na te pieniądze zasługują i które ufają, że świat chce im je dać. Raczej skłonni jesteśmy uważać, że pieniądze są źródłem wszelkiego zła, że nasza twórczość niewiele jest warta, a już na pewno nie tyle, żeby ktoś chciał za nią wiele zapłacić i że świat to gra o sumie zerowej – aby ktoś dostał, komuś innemu musi braknąć.
Jeśli jeszcze chcemy zarabiać na pisaniu czy innym rodzaju twórczości, sytuacja komplikuje się coraz bardziej.
No bo jak tu brać pieniądze za talent, który jest mi dany niejako z góry? A poza tym jak świat światem, artyści byli biedni. Ba, w średniowieczu chowano ich nawet za murami miasta jako wyrzutków społecznych. W nie tak dawnym komunizmie pisarz był albo niebieskim ptakiem, albo inteligentem, który przecież nie będzie się zniżał do zajmowania się pieniędzmi jak prywaciarz*.
Chociaż bardzo chcielibyśmy podejmować w kwestii pieniędzy racjonalne decyzje, nie jest to wcale takie łatwe.
Im więcej w nas emocji, tym bardziej nasze działania podejmowane są niejako automatycznie. Trochę przypadkowo i nie do końca przewidywalnie, bo emocje kierują nas do świata naszej nieświadomości. A tam, niczym niewidoczna podstawa góry lodowej, z którą zderzył się Titanic, mieszczą się całe masy przekazów, przekonań i interpretacji, które najczęściej potrafią zaskoczyć nas samych. Jaki z nimi jest problem? Mają zwykle tyle lat, co my i przyjęliśmy je bezkrytycznie, wpisując w siebie jako prawdy absolutne, bo mówiły je (albo przekazywały w inny sposób) najważniejsze dla nas wtedy osoby. Nie do końca więc przystają do naszego świata tu i teraz. I potrafią w nim nieźle namieszać**.
Dlaczego nie tak łatwo uciec od emocji, myśląc o pieniądzach?
Bo jak udowodniło wielu niezależnych naukowców, badających ludzkie reakcje w związku z pieniędzmi, nadajemy im takie znaczenie, że nie potrafimy pozostać wobec nich obojętni. Udowodniono, że samo myślenie o większych kwotach pieniędzy zwiększa poziom dopaminy w mózgu. Kiedy badacze niszczyli banknoty zamiast zwykłych kartek, u oglądających zwiększała się znacząco aktywność fal mózgowych. Fizyczny ból ręki interpretowany był jako mniejszy, gdy druga ręka trzymała pieniądze. Pokazana moneta wydała się zdecydowanie większa niż była w rzeczywistości, jeśli przed jej obejrzeniem badany doświadczył odrzucenia przez grupę. Po prostu pieniądze wywołują w nas emocje, czy tego chcemy, czy nie!
Jeśli więc myślimy o tym, by zarabiać na tym, co kochamy robić, naprawdę warto przyjrzeć się z bliska swoim relacjom z pieniędzmi. I przegonić szpaki!
Ewa Tyralik: jestem trenerką umiejętności psychospołecznych rekomendowaną przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. O wielu lat fascynuje mnie rozwój osobisty i jego realny wpływ na poprawę jakości życia i skuteczności w działaniu i realizowaniu planów. Moje klientki mówią, że pomagam im podnieść opuszczone skrzydła i ruszyć do lotu z poczuciem, że dadzą radę dotrzeć do celu. Ja sama myślę o sobie, że mam dar usłyszenia wszelkich wątpliwości, oskarżeń, zarzutów, które sami kierujemy we własną stronę, bardzo często zupełnie nieświadomie. Dzięki wyciągnięciu tego dialogu (albo monologu) na światło dzienne i odkryciu intencji oraz potrzeb, które kryją się pod blokującymi i trudnymi często słowami, jakie mówimy do siebie, pomagam ludziom odzyskać wiarę, siłę i motywację do działania, tworzenia i wychodzenia z tym na zewnątrz. A ponieważ ostatnio frapuje mnie temat pieniędzy i kobiecych relacji z nimi, pomagam również odkryć, czym dla każdej z nas jest bogactwo, jej bogactwo i osiągać go – także w wymiarze konkretnym, finansowym.
* Więcej na ten temat pisałam TU.
** Jeśli ciekawi Cię, czy można sobie z tym jakoś radzić, zajrzyj TU.
P.S. Od Krzysi.
Polecam program, SPA Ewy i Izy. Jeśli się zdecydujecie na pakiet Bogata lub Rozbudowany, na hasło: piszebochce – przygotowałam dla Was bonus: możliwość bezpłatnego udziału w wezwaniu „Piszę codziennie”.
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.



