Pamiętacie…? Jakiś czas temu opublikowałam artykuł „Jestem błędziarą”, w którym podzieliłam się z Wami swoimi sposobami na poprawienie artykułu/tekstu przed publikacją. Między innymi napisałam, że cudze oczy są zawsze nieocenioną pomocą i że autor na ogół nie dostrzega swoich błędów. Jakoś mniej więcej w tym samym okresie zgłosiła się do mnie Korektelka i od mejla do mejla, od Wirtualnej Kawiarni do Wirtualnej Kawiarni – zaczęłyśmy współpracować. Od kilku miesięcy wszystkie moje artykuły są sprawdzane czujnym okiem Korektelki. I wiecie, co? To była jedna z lepszych zawodowych decyzji w moim życiu. Dlaczego? Co zyskałam?
1. Spokojny sen. Serio! Należę do osób, którym zależy, aby teksty były ładne i poprawne językowo. Po nocach śniło mi się, jakie błędy mogłam zrobić, a jakich – mimo kilkakrotnego sprawdzania – nie zauważyłam. Podkreślam: autor często nie widzi swoich błędów (albo dostrzega je dopiero po kilku tygodniach).
2. Oszczędność czasu. Pisanie, sprawdzanie, poprawianie, drukowanie i ponowna weryfikacja – tym razem wydruku – oraz przygotowywanie tekstu do publikacji zajmowały mi naprawdę dużo czasu. Teraz piszę, czytam raz, sprawdzam, czy treść i struktura są okay, wysyłam do Korektelki – i otrzymuję doszlifowany tekst, który ze spokojem wrzucam na stronę.
3. Mam pewność, że moje teksty działają na moją korzyść. Nie tylko treść, ale i poprawność językowa budują moją markę. Zwłaszcza w przypadku profilu prowadzonej przeze mnie działalności i tematyki poruszanej na blogu czytelnicy oczekują dopracowanych tekstów.
4. Odebrałam hejterom przynajmniej jeden powód do atakowania moich tekstów. Z jakiegoś powodu bywają ludzie, którzy do szczęścia potrzebują skrytykować kogoś lub zmieszać z błotem, a którzy zawsze zauważą Twoje przeoczenie (np. brakujący przecinek), by na tej podstawie wyrazić opinię typu: „Nie wiesz, gdzie postawić przecinek? Jesteś grafomanką, nawet nie zaczynaj pisać”.
P.S. Polecam książkę „Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania”.
Doktor literaturoznawstwa, pisarka, trenerka kreatywnego pisania. Pisze, bo chce… Pracuje z osobami, które chcą pisać tak, by inni chcieli to czytać.




Oczywiście będę na dzisiejszym webinarze. 😉 Ja sama nie miałam przyjemności być hejtowana za brak przecinków, ale nie raz widziałam na różnych blogach tego typu akcje. Żenujące. Tym bardziej jestem ciekawa co Wy myślicie na ten temat i nie mogę się doczekać 19.00 😉
Wiesz, mnie przerażają hejty na temat błędów. Tak – są żenujące.