Pisanie jest jak seks. Udany seks.

pisanie jest jak seks

Oczami kobiety. A może raczej – zmysłami. Bo sam wzrok to za mało; dostarcza tylko częściowej przyjemności.

Jest jeszcze dotyk. Uczucie gładkiej skóry, przyciski klawiatury, faktura kartki.

Są czułe słowa i westchnienia, stukanie w klawisze, rozmowy bohaterów, głosy czytelników.

Jest zapach rozgrzanego ciała i ulotnej nutki inspiracji, która pojawia się i znika…

Tak, pisanie przypomina seks. Seks w wersji kobiecej.

Przede wszystkim – chcę tego

Zaczyna się od wewnętrznego pragnienia. Bliskości, dotyku, przelania myśli na papier… Wszystkiego, co jest w nas. Głęboko. Towarzyszących nam pragnień, o których czasami zapominamy lub które odkładamy na półkę.

Ale one się budzą. Wystarczy impuls. Ten mężczyzna, który ma „to coś”… Ta inspiracja, która wyrzuca nas z rutyny codzienności i przenosi do świata słów i zmysłów. Ta piosenka usłyszana na ulicy. Ta kobieta spotkana w autobusie. Nawet ta zwykła kałuża, która sprawia, że wyciągamy pisanie z poczekalni i pozwalamy mu ożyć, pozwalając ogarnąć się żądzy… pasji…

Wszystko jest tak naprawdę w głowie

Jeśli zabraniam sobie, jeśli nie czuję się bezpieczna – mogę zapomnieć o pisarskim orgazmie. Mogę zapomnieć o tworzeniu tekstów. Jeśli czuję się niepewnie, jeśli nie akceptuję siebie i swoich pragnień – pisanie do mnie nie przyjdzie. Jeżeli bardziej przejmuję się tym, co pomyślą inni, niż tym, czego sama chcę – nie zaznam tak potrzebnej swobody, by poczuć satysfakcję.

Pisanie chce czuć, że akceptujemy je takim, jakim jest. Pisanie chce poczuć, że akceptujemy siebie takimi, jakie jesteśmy. Z niedoskonałościami ciała i warsztatu. Pisanie chce wiedzieć, że jest najważniejsze w chwili, gdy pochylamy się nad kartką lub arkuszem tekstowym.

I pisanie, i seks nie lubią napięcia i przymusu. Jeżeli do łóżka i komputera podchodzę z nastawieniem: „muszę”, „to będzie najlepszy raz”, „teraz będą boginią…” – nic z tego nie wyjdzie (sama wiesz, z czego).

Nie ma perfekcyjnej namiętności. Nie ma perfekcyjnych tekstów. Nigdy nie będzie lepiej. Nigdy nie będziesz bardziej gotowa.

Moja książka, moje igraszki (nie tylko ze słowem) będą takie, na jakie teraz Cię stać. Wystarczy pobawić się i pozwolić sobie na lekkość.

Potrzebna przestrzeń                           

Niekiedy najlepsza jest spontaniczność. Pojawiają się impuls i pożądanie. I tekst płynie sam, a my bywamy zaskoczone, że potrafimy. Ale nie czekaj na same spontaniczne natchnienia, bo mogą nigdy nie przyjść. Albo przyjdą i pójdą sobie, gdy ich nie zauważymy lub gdy poczujemy się zbyt zmęczone codziennymi obowiązkami.

I tak możemy latami żyć w białym małżeństwie z naszym pisaniem. Niby chcemy, ale nie ma okazji, nie czujemy impulsu… A przecież wystarczy stworzyć przestrzeń. Czas, miejsce, odpowiedni nastrój. Zapalone świece, kieliszek wina, włączony komputer.

Jeden pocałunek, jedno napisane zdanie mogą sprawić, że zapragniemy więcej. Że będziemy gotowe na więcej…

Pierwszy raz rzadko bywa udany

My, kobiety, wiemy, że wielokrotny orgazm za pierwszym razem to fikcja filmowa (przecież nie napiszę, że literacka). Potrzeba czasu, by nauczyć się swoich ciał. By wiedzieć, jaki dotyk sprawia najwięcej przyjemności. Potrzeba czasu, by słowa zaczęły układać się w płynne zdania, a zdania przeradzać w historie, które dobrze się czyta. Potrzeba czasu, by nauczyć się dotykać i budować fabułę. Potrzeba czasu, by pokazać, co nas podnieca i by stworzyć bohaterów, którzy naprawdę ożyją i zaczną mówić własnym głosem.

A gdy już znam siebie i wiem, czego chcę…

…pozwalam sobie na pewność i akceptację. Pozwalam sobie na lekkość. Płynę na fali doznań. Zmysły szaleją. Zdania układają się w całość. Nie za każdym razem. Czasem jest zwyczajnie. Czasami jest nieziemsko. Czasem i tak, i tak. W seksie i pisaniu.

Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisaniaChcesz to poczuć? Zapraszam na kurs pisania prozy „Piszę, bo chcę…” i do książki „Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania”.

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

11 odpowiedzi do “Pisanie jest jak seks. Udany seks.”

  1. Idealne porównanie. Tekst lekki i przyjemny, ale trafił w mój czuły punkt ( żeby nie napisać punkt G ). Może wreszcie się odważę na ten pierwszy raz.

    1. Z tym pierwszym razem jest tak, że się go boimy, aby się przekonać, że to takie naturalne i przyjemne… Justyna – na co czekasz?

  2. Wzruszyłam się. Moje ostatnie spotkanie z pisaniem przeżyłam w czerwcu i zaowocowało ono wierszem o budzącej się kobiecości. Wygląda na to, że jest to moja droga do siebie i czas zacząć nią kroczyć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *