Książka to nie dziecko!

książka to nie dzieckoZaczyna się bajecznie. Jest pomysł. Jest czas. Zaczynasz pisać… Zapełniasz kolejne strony swoją historią.

Nagle pojawia się blokada. Jakaś anomalia. Po prostu Ci nie idzie. Co wtedy? Pisać na siłę czy zrezygnować i wyrzucić tekst do kosza?

Nie ma jednoznacznej i jedynej właściwej decyzji. Niekiedy wystarczy przeczekać kryzys twórczy. Odłożyć wątek, który Cię zablokował, i przejść do następnego. Niekiedy wystarczą kieliszek wina, długi spacer, krótki urlop – i wracasz do pisania z nową energią.

Są również sytuacje, gdy najlepsze rozwiązanie stanowi porzucenie książki. Wewnętrzna zgoda, że tej opowieści nie dokończysz, bo więcej szkody przyniosłoby tworzenie jej na siłę niż rozpoczęcie czegoś nowego.

Tak. Wybór jest trudny, zwłaszcza że wiele osób piszących porównuje książkę do dziecka, proces tworzenia – do ciąży, a wydanie – do porodu. Popełniłam kiedyś ten grzech. Dlaczego grzech? Bo dzisiaj wiem, że jest to szalenie zgubne porównanie. Blokujące i zamykające na inne możliwości. Tak, radość z ukończenia książki jest ogromna, dzisiaj jednak, za Elisabeth Gilber, wolę uznać: „Książka to nie dziecko”. Wyrzucając ją do kosza, nie dokonujesz aborcji. Pozbywasz się jedynie nieudanego projektu.

Warto, abyś była świadoma, że nie każdą książkę pisze się po to, by ją ukończyć i wydać, szczególnie jeśli znajdujesz się na początku pisarskiej drogi. Są książki, które zaczniesz pisać, które może nawet ukończysz. Są jednak i takie, które przyjdą do Ciebie tylko po to, abyś nauczyła się pisać. Abyś doświadczyła procesu tworzenia książki, poznała swoje blokady, odkryła błędy warsztatowe i dzięki temu przygotowała się do napisania tej właściwej pozycji.

Kiedy uznać, że książki lepiej nie kończyć? Powiem to, co zawsze: przede wszystkim słuchaj siebie. Wsłuchuj się w swoje emocje i głos intuicji. Jeżeli wyraźnie poczujesz:

  • pustkę; poczucie, że naprawdę nie wiesz, co możesz dodać do opisywanej historii;
  • obrzydzenie na samą myśl, że miałabyś napisać kolejne zdanie;
  • że pomysł Cię opuścił, że już go wyczerpałaś;
  • wewnętrzny opór w odpowiedzi na rady innych, jak dokończyć Twoje dzieło

 

– mogą to być sygnały, że pracujesz nad książką, aby nauczyć się pisać.

Czujesz żal, wyrzucając ją do kosza? Masz do tego prawo. Pozwól sobie na żal.

To, co mogę Ci zaproponować, to zostawienie książki. Może za kilka miesięcy, kilka lat poczujesz się gotowa, aby napisać ją na nowo? A nawet jeśli nie – zastanów się, co zyskałaś, pisząc ją? Zastanów się, co takiego się stało, że jej nie dokończyłaś? Gdy staniesz się gotowa, podejdź do tworzenia kolejnej opowieści z nową energią, bazując na wnioskach wyciągniętych z poprzedniego doświadczenia.

Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisaniaP.S.
Polecam książkę „Piszę, bo chcę. Poradnik kreatywnego pisania”.

 

Ciekawy artykuł? Podziel się.Facebooktwitterlinkedinby feather

2 odpowiedzi do “Książka to nie dziecko!”

  1. Tak. Masz racje. Mnie czasem gryzie jak pisarze nazywaja swoimi dziećmi ksiazki, nazywaja je najmlodszymi i najblizszymi ich sercu dziećmi. Niektóre książki i opowiadania sa po to, by napisać, zobaczyć błędy i wyrzucic. Co prawda mi sie na razie nie zdarzyło wymiotowac na mysl o napisaniu czegoś, ale nie jest powiedziane ze nie zdarzy. Twoje slowa dodadzą mi wtedy otuchy. Warto pisac dla samej nauki, niekoniecznie wydawania. Dzieki Krysiu za kolejny dobry artykul.

    (Wybacz brak polskich znakow i innych bledow, ale nienawidze komentowac na telefonie – niezbyt mi wychodzi)

    Pozdrawiam misiaczku ;)!

    1. Cześć Gosiu. Cieszę się, że podoba Ci artykuł. Z tym dzieckiem jakoś tak się utarło… Super, że się ze mną (i z Gilbert;-)) zgadzasz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *